XV Zjazd 27-29.06.2014r.
Łąkie

Czas na przygotowanie Zjazdu Rodzin Trzebiatowskich w Łąkiem był niemal pół roku krótszy aniżeli poprzednich, i o wiele trudniejszy. Rada Rodzin była zajęta przygotowaniem Zjazdu z okazji 500 – lecia historycznego zapisu nadania ziem Trzebiatowskim w Trzebiatkowach. Przeto nałożyło się wiele problemów. Przed zjazdem odbył się cykl spotkań w Łąkiem u Anastazji i Bronisława Zmuda Trzebiatowskich, Brzeźnie Szlacheckim u Ewy i Kazimierza Świątek Brzezińskich, w Rumii u Doroty i Jarka Trzebiatowskich. Spotkania, jak to zwykle bywa, określają ramowy plan działania. Termin zjazdu był kilkakrotnie przekładany z względów lokalowych. Ostatecznie uzgodniono, że odbędzie się w dniach 27,28,29 czerwca 2014r. Miejsce zjazdu-Łąkie, następnie przejazd do pensjonatu Państwa Glinieckich, nad jeziorem Borzyszkowskim.

Miejsce szczególne, bo ładnie położone nad samym brzegiem jeziora. Lekki spadek terenu w kierunku wody ,pokryty krótko postrzyżoną trawą i rosnące owocowe drzewa nadają temu miejscu uroku. Piękny pensjonat słynący z dobrej, kaszubskiej kuchni, pokoje dla gości bezpośrednio w budynku jak sąsiedztwie wskazywały na właściwy wybór.

Zjazd w Łąkiem, jako, że jest to sioło większości naszych rodów, musiał być nad przeciętną. Komitet organizacyjny za punkt honoru przyjął, organizację takiego zjazdu, jakiego jeszcze nie było ,pod względem ilości i rodzaju imprez towarzyszących. Do bezpośredniej pomocy włączyli się brat Bronisław z żoną Anastazją oraz bratanek Wojciech z Krystyną, bratanica Ewa Brzezińska, z mężem Kazikiem. Do pomocy włączyła się sołtys wsi Łąkie Justyna Ginter, której pomoc bardzo doceniamy i składamy specjalne podziękowania. Zdzisław Zmuda Trzebiatowski zajął się gromadzeniem i robieniem zdjęć mieszkańcom wsi . Zbierał również informacje o rodach Trzebiatowskich z nadzieją, żedowie się czegoś więcej i napisze o tym w kolejnej książce. Zresztą chętnie mu w tym pomagałem. Owoc jego pracy możemy zobaczyć w ostatnim XIV numerze Sagi Rodu Trzebiatowskich. Tomasz Żmuda Trzebiatowski z Gdańska wiele dni wespół z panią Justyną jak „Jehowy” chodzili od domu do domu w poszukiwaniu starych zdjęć i fotografii do albumu o Łąkiem. Dzieło zostało na zjazd wydane. Otrzymało tytuł „Łąkie (Szlacheckie) zatrzymane w kadrze.” Należy przypuszczać, że jest to jedyny z takim rozmachem wydany album tak małej wsi na Kaszubach. W tym miejscu pragnę podziękować tym wszystkim, którzy zawierzyli autorowi, że coś tak wspaniałego dla potomnych i historii można stworzyć.

Zanim zacznę opisywać co się działo podczas zjazdu muszę się wrócić do zjazdu, który odbył się w Miastku w 2012r.. Kilka rodzin po odbytym zjeździe, pojechało do Brzeźna Szlacheckiego na uroczystości Odsieczy Wiedeńskiej, aby cieszyć swe oko turniejami rycerskimi, jak również po raz kolejny obserwować zmagania Sobieskiego z Turkami. Znowu wygrał król Sobieski. Widać, ma szczęście, co roku podczas tej inscenizacji jego wojowie wygrywają!

W gronie obecnych i byłych mieszkańców Łąkiego podjęliśmy decyzję, że z okazji zjazdu w Łąkiem musi stanąć obelisk upamiętniający tą wielką uroczystość. Ma to być kamień odpowiedniego kształtu i wielkości. Udaliśmy się do Mirosława Zmudy Trzebiatowskiego , zamieszkałego w Brzozowie. Byliśmy w czwórkę : Bronek, Tomek, Edek i ja. Przy jego podwórku był ładny i dość duży kamień, ale miał pęknięcie. To go dyskwalifikowało. Przez długi czas próbowaliśmy znaleźć odpowiedni głaz. Mimo usilnych starań nic nie udało się załatwić. Bronek jednak miał w zanadrzu kamień na swoim polu. Okazał się on właściwy. Po uzgodnieniu lokalizacji z Radą Rodzin i stosownymi władzami przy użyciu sprzętu budowlanego udało się Bronkowi przewieść go na miejsce jego ustawienia. Miejscem tym jest ogródek przed domem, w którym w okresie między wojennym znajdowała się placówka Straży Granicznej. Straż Graniczna wynajmowała od moich rodziców pomieszczenia. Obelisk stanął w honorowym miejscu wsi, tuż obok wiekowej kapliczki Matki Boskiej Królowej Świata z Dzieciątkiem Jezus. Na obelisku, staraniem Edmunda Zmuda Trzebiatowskiego z Słupska, a wywodzącego się z „Sedlesczé Górë” został zamontowany napis z Gryfami upamiętniający zjazd w Łąkiem. Autorem projektu i osobą nadzorującą wykonanie i dokonującą montażu był Plastyk Miejski Słupska, Edward Iwański.

W piątek 27 czerwca od samego rana zaczęli zjeżdżać goście. Zamontowano strzałki kierunkowe, dla tych co dawno w tych stronach nie byli. Dla tych, co już tu nie mieszkają, jak również tych, których los już w poprzednich pokoleniach „zmusił” do wyjazdu z Łąkiego, aby znaleźli na powrót drogę do utraconych miejsc i odkryli atmosferę Łąkiego i okolic. Zaprosiliśmy ich na cmentarze, aby pokłonili głowy nad mogiłami swych dziadów i zmówili zdrowaśkę. Pokazaliśmy im urokliwe jeziora, których tu nie brak jak i pagórki, łączki gdzie pasano krowy i owce. My, którzy mieszkamy tu na miejscu, lub często odwiedzamy te strony, czyniliśmy wszystko, aby jak najlepiej się poczuli.

Pogodny wieczór witał gości. Przyjeżdżali z różnych stron, z daleka i bliska. Wszyscy uśmiechnięci i jak co roku chętni spotkania z tymi, których dawno nie widzieli i ciekawi, kogo to nowego zobaczą i poznają podczas obecnego zjazdu. Przyjeżdżali w gościnne progi Krainy Gochów, do gościnnej zagrody Pani Krystyny Glinieckiej. Panie stawiały na stoły świeżo upieczone ciasta. Każda swym się chwaliła i częstowała. Kawę i herbatę zapewnili organizatorzy. Nikt nie musiał płacić. Po niedługim czasie odezwała się muzyka prowadzona przez dobrego didżeja Adama Mikołajewskiego, która trwała do późnych godzin nocnych. Zabawa była przednia, wiele tańców, radości i śpiewu. Wspominano rzeczy błahe i ważne. Wspominano poprzedni zjazd, wielu było ciekawych co będzie jutro. Jak spiszą się organizatorzy? Czy będzie tak ładnie jak dziś, a może przygotują jakąś niespodziankę? W radości mijały godziny. Niektórzy bawili się prawie do samego ranka.

Sobotni poranek nie zwiastował najlepszej pogody. Zaczął siąpić deszcz. Nasze miny były minorowe.
Mszę św. w kościele w Łąkiem zaplanowano na 11 00. Już około 10 00 zaczęli zjeżdżać goście. Orkiestra dęta w ilości ok. 20 osób przybyła z Zapcenia jako pierwsza. Wyczekiwałem rycerzy Bractwa Rycerskiego z Tuchomia. Oni, jak się okazało już byli dawno, tylko musieli się sposobić do walki nad jeziorem. Trudno to wszystko śledzić.

Zgodnie z planem o godzinie 11 00 Proboszcz parafii z Borzyszków ksiądz Ryszard Górny i „Pleban” rodzin Trzebiatowskich ksiądz prałat Henryk Cyrzan, zresztą też z Trzebiatowskich rozpoczęli mszę świętą. Przy dźwiękach fanfar wprowadzono sztandar naszej rodziny, i sztandar Bractwa Rycerskiego. Mszę sprawował i kazanie w języku kaszubskim wygłosił ksiądz prałat Henryk. Większość pieśni podczas mszy, zebrani mogli usłyszeć w wykonaniu orkiestry dętej pod batutą Grzegorza Myszki.

Uczestników mszy świętej przywitał ks. Ryszard. Wyraził swe zadowolenie z tak wielkiej ilości gości. W swym krótkim wystąpieniu m. in. pogratulował naszej rodzinie tak bliskich więzi, jednocześnie stawiając nasze poczynania jako warte naśladowania przez inne rodziny. Życzył wszystkim pogodnego dnia i dobrego świętowania.

Po powitaniu przez ks. Ryszarda coroczne powitanie wygłosił Przewodniczący Rady Rodzin Paweł Jutrzenka Trzebiatowski. Przedstawił plan uroczystości na sobotę i niedzielę. Przedstawił również poczynania jakie są udziałem Rady Rodzin odnośnie Zjazdu w Szczecinie.

Dary do kościoła w Łąkiem zostały zafundowane przez Gabrysię Reca i jej męża Piotra z Tuchomia. Dla ciekawości podaję, że Gabrysia wywodzi się znakomitej rodziny Zmudów mających swą posiadłość nad jeziorem Kamieniczno. Mimo reformy rolnej jej wujowie nie pozwolili areału około 100 ha podzielić, czyli rozkułaczyć, jak to nazywali komuniści i za to im chwała. Darem jest wykonany przez pracownię haftu Gabrysi ręcznie haftowany czerwony ornat dla kościoła w Łąkiem, oraz nakrycie ołtarza dla kościoła parafialnego w Borzyszkowy. W tym miejscu proszę mi nie mieć za złe, że zareklamuję pracownię Gabrysi- w 2014 roku wykonała hafty do pałacu Prezydenta RP. w Warszawie. Po mszy zostały wręczone medale.

Kapituła orderu księcia Bogusława X Wielkiego w 2014 roku przyznała medale samorządowcom.
Laureatami zostali:
Jan Kleinszmidt- Przewodniczący Sejmiku Samorządowego w Gdańsku.

Jacek Zmuda Trzebiatowski – Starosta Bytowski.

Andrzej Zmuda Trzebiatowski – wójt gminy Przechlewo.

Przewodniczący Rady Rodzin Paweł Jutrzenka Trzebiatowski, Anastazja i Bronisław Zmuda Trzebiatowscy otrzymali Bazuny.

Po mszy ukształtowała się kolumna, która ciągnęła się przez pół wsi. Na jej czele niesiono baner Trzebiatowskich z herbami. Orszak prowadziła orkiestra dęta przygrywając do marszu. Za nią szli rycerze i uczestnicy zjazdu. Szli pod pomnik, który czekał na odsłonięcie

Podczas wystrzałów z halabard i fanfarach odsłonięto pomnik. Zaszczytu tego dostąpili:

Edmund syn Albina, Bronisław i Krystian synowie Augustyna i Zdzisław syn Klemensa wszyscy Zmuda Trzebiatowscy.

Bronisław, jako że na jego ziemi stanął obelisk wygłosił krótkie okolicznościowe przemówienie. W swym wystąpieniu m. in. przywitał wszystkich przybyłych na uroczystość, życząc aby poczuli się jak w swym domu, bo przecież do domu swych przodków wrócili. Odniósł się do historii tego miejsca.

Po przemowie Bronisława uformował się korowód, który prowadziła orkiestra dęta w kierunku jeziora. Po drodze zatrzymano się przy pomniku ofiar wojen i tablicy upamiętniającej osobę profesora Klemensa Zmuda Trzebiatowskiego.

Nad jeziorem na gości czekał poczęstunek. Każdy mógł skosztować wiejskiej drożdżówki, napić się kawy i herbaty. Poczęstunek był darmowy. Zosia Dupik upiekła ok. 20 dużych blach ciasta, które to zafundował Benek Ginter.

Rycerze toczyli bój, aby rozweselić gawiedź, do zabawy wciągnęli sporą rzeszę dzieci i dorosłych. Strzelali z łuku i zajmowali się innymi zabawami. Zebranym przygrywała orkiestra dęta oraz zespół ,,Ò co jidze” .Były rozstawione stragany z pamiątkami i książkami. Po raz pierwszy zostały wystawione do sprzedaży książki :

Trzebiatowscy tom XIV pod redakcją Zdzisława Zmuda Trzebiatowskiego.

Rodzinny portret kaszubskiej wsi na Gochach wydawnictwo Tomasza Zmuda Trzebiatowskiego

Strażnik dzwonu w Krainie Gochów autorstwa Krystiana Zmuda Trzebiatowskiego.

Zdzisław w swej dobroci ufundował beczkę piwa. Chętnych, jak to bywa na darmowe nie brakowało. W czasie zabaw przestał padać deszcz i humory się poprawiły. 

Po około 2 godzinnym świętowaniu nad jeziorem wszyscy udali się do zajazdu Krysi Glinieckiej, aby zjeść obiad i dalej świętować. Dobry nastrój przy słonecznej pogodzie i czerwcowej temperaturze – powrócił.

Po smacznym posiłku wielu wybrało się na spacer nad jezioro bądź do lasu. Wszędzie słychać muzykę łagodną i przyjemną dla ucha. Goście rozsiadają się przy stolikach. Prowadzą rozmowy, wszędzie słychać śmiech. Dzieci gonią się i zawierają nowe znajomości.

Nimi szczególnie zajmuje się aktorka Dramatycznego Teatru Bałtyckiego z Koszalina Magda Muszyńska. Organizuje gry, zabawy i konkursy. Roman Hapka wozi dzieci powozem zaprzęgniętym w konie. Na skarpie odbywa się koncert zespołu muzycznego ,,Skład Kolonialny”. Zespół prowadzony przez Tomasza Drążkowskiego ma w swoim repertuarze nowe i stare przeboje jak również własne piosenki. Utwory wykonuje w języku polskim i kaszubskim. Na sali trwa wystąpienie profesora Janusza Kutty . Tematyka referatu dotyczy okresu międzywojennego na Gochach i nie tylko. Profesor Kutta specjalnie na tę okazję przyjechał z Bydgoszczy. Nie mogło zabraknąć meczu piłki nożnej między Jutrzenkami i Zmudami. Grę mieli ciężką. Nachylenie skarpy w kierunku jeziora nie pomagało. Co który kopnął, to piłka zamiast do kolegi turlała się do jeziora. Żeby zbyt często jej nie gonić to stali specjalnie ustawieni kibice co piłkę wyłapywali, żeby nie leciała do wody. Na skarpie w środkowej części był ustawiony grill. Serwowano tam smaczne kiełbasy i dobrze przyprawioną karkówkę. Na sali i na tarasie tańczono i śpiewano.

Tak nastał wieczór. Wieczór ciemny bez księżyca, ale za to ciepły i bezwietrzny. Prawie wszyscy udali się nad jezioro. Każdy niesie z sobą lampiony. Większość szła w skupieniu. Myśleli tylko, za kogo posłać najpierw światełko do nieba. Komu najpierw oddać hołd i opowiedzieć o przyjaźni rodzin Trzebiatowskich i kogo poprosić o błogosławieństwo. Która dusza najpierw potrzebuje mojego wspomnienia? Wielu odczuło radość tych, co już odeszli w spokoju. Oni cieszą się widząc nas razem ucztujących w przyjaźni i miłości. Dziesiątki, a może setki lampionów poszło do nieba. Widok był wspaniały i urokliwy. Przy tym również uwijały się małe dzieci. Była to dla nich duża radość. Zabawa trwała do rana. Niektórych z sali wyprowadzało słońce będące już dość wysoko na niebie.

W niedzielę o godzinie 10 00 odbyło się podsumowanie zjazdu. O dziw nad dziwy. Sala zapełniła się do pełna. Goście przyszli, by dowiedzieć od Przewodniczącego Rady Rodzin Pawła Jutrzenki Trzebiatowskiego jak to będzie za rok? Bo przecież będzie to dla naszej rodziny rok szczególny. Przed 500 laty nasza rodzina i kilka innych otrzymały od Księcia Bogusława X Wielkiego nadanie ziem w Trzebiatkowach. Paweł przedstawił bardzo ambitny plan. Wspomniał m. in. o tym, że zjazd odbędzie się w Szczecinie na Zamku Książąt Pomorskich na początku czerwca. Powiedział, że będzie wiele imprez o znaczeniu regionalnym i krajowym. Zaprosił wszystkich na zjazd w roku 2015.

W poniedziałek rano grupa ok 20 osób wybrała się na spływ rzeką Brdą. Była ładna pogoda. Zabawa przednia, tylko mało wody w rzece. Na koniec grochówkę z wkładką serwował nam Wójt Gminy Przechlewo Andrzej Zmuda Trzebiatowski.

PS. Krótko przed zjazdem w Łąkiem w gminie Lipnica ustawiono drogowskazy z nazwami w języku Polskim i Kaszubskim.

że mogły czuć jak z ich rączek podrywa się lampion do nieba. Niektóre z nich, aż podskakiwały z radości i głośno się śmiały. Wielu cieszyło się z radości tych maluczkich.

Zdjęcia
Wiesław Jutrzenka Trzebiatowski

Opracowanie
Krystian Zmuda Trzebiatowski